Archiwum styczeń 2005


sty 27 2005 ‘Granice mojego jezyka sa granicami...
Komentarze: 2

 

Wittgenstein

 

 

 

 

 Derek Jarman 'Wittgenstein'

 

 

Antropologowie Sapir I Whorf uwazaja, ze jestesmy tylko tyle w stanie zobaczyc I poczuc ile oferuje nam nasz jezyk. Moze sprostowalabym to droche I dodala, ze tyle mozemy WYRAZIC na ile pozwala nam jezyk. No to uczmy sie wyrazac, kopac w umyslach I nie bac sie mowienia. Bo to jest chyba to co laczy nas ze swiatem I pozwala wiecej z niego czerpac.

 

To taka tam drobna refleksja jaka za mna caly czas chodzi (Polecam wszystkim strone www.jezyk-gietki.pl, przydatna I mozna cos z niej wyciagnac)

 

A dzisiaj rocznica wyzwolenia Auschwitz, trabia o tym na BBC I nie chce nawet myslec co dzieje sie w Polsce. Ale nie podoba mi sie takie przesadne czasem rozdmuchiwanie tamtego okresu. Bylo, minelo, wyciagnielismy wnioski no I teraz pracujmy na tym any sie nie powtorzylo. A tutaj w Polnocnej Korei obozy pracy, w Ameryce Latynowskiej miliony cywilow mordowanych przez armie, tysiace umierajacych z glodu w Afryce, a my tutaj caly czas siegamy do historii I wyciagamy stamtad najtragiczniejsze momenty podczas gdy tak duzo dzieje sie teraz.

 

Czytalam jakis artykol, chyba w The Economist, o pomocy dla ofiar tsunami – gdzie te pieniadze ida I tak dalej. Bylo tam kilka przykladow jak malo sie robi aby ZAPOBIEC katasrofom naturalnym. To chyba w Bangladeszu (A moze w Mozambiku, nie pamietam) przed ogromnym trzesieniem ziemi jakies 2-3 lata temu apelowano o fundusze, ktore pomoglyby zapobiec katastrofie. Ci ktorzy prosily, otrzymali moze z cwierc tego, co bylo potrzebne. Po katastofie, kiedy tysiace ludzi zginelo, ze swiata naplynelo kilkadziesiat razy wiecej pieniedzy jak te ktore byly potrzebne do zabezpieczenia ludzi, a ktore nigdy nie dotarly.

 

No dobra, mamrocze dzis cos ponuro, ale czasem warto jest sie zastanowic nad takimi rzeczami.

 

 

 

 

 

Sofia Strzalkowska

Zdjecia tych, ktorzy nie doczekali wyzwolenia obozu.

Pictures of those who died before the liberation.

 

Afryka/ Africa 2003

 

 

Poludniowa Afryka, cywile mordowani przez armie rzadowa.

South Africa, civilians murdered by government army.

 

 

(‘The borders of my language are the borders of my world’ WITTGENSTEIN)           

 

Anthropologists Sapir and Whorf think that we can only see and feel as much as our language allows us for. And I would change it a bit and say that as much we can EXPRESS as our language allows us to. So let’s learn to express, dig in minds and don’t be afraid to talk, because words seem to connects us with the world and enable to take the most of it.

 

It's just a reflection that is a lot with me lately.

 

Today is the anniversary of liberation of Auschwitz. They made a report on BBC and I can only imagine what is happening in Polish media. But I don’t like this pulling out of events from the past and focusing on them, sometimes to the excess. It happened, passed; we took a lesson from that time and now let’s try not to let it happen again.

In North Korea work camps, in Latin America thousands of civilians murdered by an army, in Africa people dying of famine, and so let's don't just look into the past, there is a lot happening now.

 

I’ve read an article, as far as I can remember in The Economist, about aid for tsunami’s victims. There were few examples on how little is being done to PREVENT natural disasters. I think it was in Bangladesh (or maybe in Mozambique) where before an enormous earthquake around 2-3 years ago, it had been said that a certain sum of money would be needed to secure people. Those who asked received maybe a quarter of the funds needed. After the disaster, when thousands of people died, the country received an aid of few times more money than was originally needed to prevent the damage.  

 

All right, I’m mumbling something gloomily, but sometimes it’s worth thinking about things like that.

-ania- : :
sty 24 2005 'Basically my wife was immature. I'd be in...
Komentarze: 3

 

('moja zona po prostu byla niedojrzala, jak kapalem sie w wannie to przychodzila i zatapiala moje statki' Woddy Allen)

 

Lubie patrze jak gra June Allyson. Jest w niej tyle swierzosci I niesamowicie uwielbiam jej usmiech. Obejrzalam przypadkiem jeden z filmow, w ktorych zagrala “Przeciwna Plec” – takie filmy z lat 50 to swietna recepta na wprawienie sie w fantastyczny nastroj – muzyka, taniec, zarty I troche romantyzmu.

 

A do HK wlasnie zawitala wiosna I sprawia ze zycie nabiera koloru. Upchalam kurtke na dno szawy I az chce sie wybiec na zewnatrz do slonca, palm I kwiatow! A na dodatek ruszaja przygotowania do Chinskiego Nowego Roku I w wielu miejscach w miescie porozwieszano czerwone lampiony I zlote dekoracji. Jak wchodze to akademika to zahaczam glowa o rozne farfocle zwiszajace z sufitu. Ale atmosfera jest naprawde fantastyczna I te wszystkie zlote I czerwone kolory wyglodaja bardzo elegancko.

 

Staram sie wykorzystac ostatni tydzien wakacji jak najlepiej moge. To znaczy… nie robie wiele. Przygrywam na fortepianie, czytam ksiazki I wygrzewam sie w sloncu no I mam troche poczucia winy bo powinnam przysiasc I zalatwic liste spraw zapisanych w notesie. Lepiej jak zajme sie tym wszystkim teraz, a poleniuchuje w weekend! Musze popracowac nad swoja samodyscyplina troche wiecej.

 

Rozmawiam z rodzina przez telefon a tam babcia mowi o ciescie, ktore piecze, rodzice o swoich planach a Gosia o wyczynach Pati (do kota: – ‘choc tu! Jak nie to dostaniesz w dupe!’, do babci: wszystkiego najlepsiego z okazji dnia babci [wreczanie kwiatka, buziaki] daj mi teraz tego kwiatka bo ide go zaniesc do drugiej babci!’). No I tak slucham tego wszystkiego I tesknie. A Pati jest jak zegar, ktory pokazuje jak czas mija. Zaluje ze nie widze jak dorasta. Ja to chyba jestem istota stadna.

 

------------------------------------------

 

 

I like looking while June Allyson is playing. There is so much freshness in her and I absolutely love her smile. I watched one of the films with her – “The opposite sex” – movies from 50s/60s are sometimes an excellent method for improving one’s mood: music, dance, jokes and a bit of romanticism.

 

Spring came to HK and the world seems to be much more colorful and energetic. I left the jacket somewhere at the bottom of the wardrobe and go out to sun, palms and flowers! What is more, the whole city starts preparing for Chinese New Year and red lanterns and gold decorations start appearing in various places. When I enter the hall, I almost touch with my head all of the stuff hanging from the ceiling. But the atmosphere is really great and all of those red and gold colors look very luxuriously.

 

I try to make the best of the last days of vacation. It means… I don’t do much. Just reading, playing piano and basking in the sun. I have some guilty conscience because I should take care of all of the things that have to be done before the term starts. Better if I do all of that now, and have some free time during the weekend! I need to work on my self-discipline a bit more.

 

I’m talking to family through the phone and grandma talks about the cake she bakes, parents about their plans, Gosia about Pati (to cat: ‘come here, if not I’ll clap you in your bum!’, to grandma: ‘everything the best on Grandma’s Day!’[giving a flower, kisses] ‘now give me the flower, I’m going to take it to another grandma!’

I’m listening to all of that and miss. Pati is like a clock showing how time passes. I regret that I don’t see her growing up.

I feel that I’m herd-type kind of a person.

-ania- : :
sty 22 2005 "PEOPLE ARE ALWAYS BLAMING THEIR CIRCUMSTANCES...
Komentarze: 6

"PEOPLE ARE ALWAYS BLAMING THEIR CIRCUMSTANCES FOR WHAT THEY ARE. I DON'T BELIEVE IN CIRCUMSTANCES. THE PEOPLE WHO GET ON IN THIS WORLD ARE THE PEOPLE WHO GET UP AND LOOK FOR THE CIRCUMSTANCES THEY WANT, AND IF THEY CAN'T FIND THEM, MAKE THEM." GEORGE BERNARD SHAW

(Ludzie zawsze zrzucaja wine na okolicznosci za to kim sa. Nie wierze w okolicznosci. Ludzie ktorzy odnosza sukces na tym swiecie to ludzie ktorzy wstaja I szukaja okolicznosci jakich chca, a jesli nie moga ich znalezc, to je tworza)

 

“Ludzie sa tak szczesliwi jak nastawiaja swoje umysly” Abraham Lincoln

 

Mam mieszane uczucia w stosunku do tzw ‘zlotych mysli’. Z jednej strony pozuja na prawde I czasem w biblijny sposob  wydaja sie wskazywac na to co jest ‘prawidlowe’ a co nie. No I tutaj kazda taka mysl mozna obalic I znalezc tysiace powodow dlaczego nie jest wazna. Z drugiej jednak strony, z tego wzgledu, ze moga byc interpretowane na tak wiele roznych sposobow, moga sluzyc jako zrodla inspiracji I kazdy juz indywidyualnie moze sobie dopisac reszte. I w tym chyba wlasnie jest klucz, aby traktowac je jako inspiracje, a nie jako biblie.

 

Czytam ksiazke Seana Coveya “7 nawykow skutecznego nastolatka”. Zazwyczaj trzymam sie z dala od tego typu poradnikow ale tym razem ciesze sie ze tego nie zrobilam. Siegnelam po nia w desperacji, kiedy moje zycie emocjonalno-organizacyjne zaczelo przypominac oboz cyganski. Jest tam troche o planowaniu czasu, byciu soba, samoswiadomosci, kontrolowaniu zycia I najogolniej rzecz biorac byciu efektywnym. Podoba mi sie ten autor, glownie z tego wzgledu ze ma podejscie do zycia w stylu: -Hej! Mozesz miec w zyciu wszystko co chcesz I byc kimkolwiek chcesz, tylko rusz sie z miejsca! Kiedy ja czytam mam wrazenie, ze to wszystko co jest tam napisane od dawna jest juz w mojej glowie tylko ta ksiazka uklada to w jakims porzadku I nazywa.

Zachecam.

Kilka cytatow:

(wolne tlumaczenie)

 

“Ja jestem sila. Ja jestem kapitanem mojego zycia. Ja moge wybrac moj stosunek do swiata. Ja jestem odpowiedzialna za moje wlasne szczescie I nieszczescie. Jestem w siedzeniu kierowcy mojego przezaczenia a nie tylko pasazerem”

 

“Fakt jest, ze nie mozemy kontrolowac wszystiego co sie nam przytrafia. […] Ale jest jedna rzecz ktora mozemy kontrolowac: w jaki sposob reagujemy na to, co nam sie przytrafia”

 

“Tak duzo bylo mi dane. Nie mam czasu skupiac sie na tym czego nie otrzymalem”

 

“Widzisz, w tym wszystkim chodzi o zwiazki z ludzmi, to jest to z czego zycie jest zrobione”

 

“Tracisz 100 procent strzalow, ktorych nigdy nie wystrzelasz” Wayne Gretzky (hokeista)

 

“Jesli nie zdecydujesz o swojej wlasnej przyszlosci, ktos inny zrobi to za Ciebie”

 

--------------------

 

 

“People are just about as happy as they make up their minds to be” Abraham Lincoln

 

I have mixed feelings about so-called “golden thoughts”. On one hand they show a kind of a truth in a biblical way and usually seem to point to this what is correct and what is not. Every thought like that can be questioned and thousands of reasons might be found why it is not valid. But on the other hand, because they can be interpreted in so many different ways, they seem to be a good source of inspiration and everyone individually may write the rest in one’s head. And here I see the key – to treat them as inspirations not as a Bible.

 

 

I’m reading a book written by Sean Covey “7 habits of highly effective teenagers”. I usually stay away from books like that but this time I’m happy that I haven't. I bought it in desperation, when my emotional and organizational lives looked like Gypsies’ camp. There is something on time planning, being self, self-awareness, controlling life and generally on being effective. I like the author's attitude, in the style of – Hey! You may have everything in life you want and you may be whoever you want, just do something! When I’m reading this book I have an impression that everything what’s written there has been in my head since ages, and Covey just puts everything in order and names it.

I recommend.

Here are few quotations:

 

‘I’m the force. I’m the captain of my life. I can choose my attitude. I’m responsible for my own happiness and unhappiness. I’m in the driver’s seat of my destiny, not just a passenger’.

 

“The fact is, we can’t control everything that happens to us. […] But there is one thing we can control: how we respond to what happens to us”

 

“So much has been given to me. I have no time to ponder that which has been denied.”

 

“You see, it’s all about relationships, the stuff that life is made of”

 

“You miss 100 percent of shots you never make” Wayne Gretzky (hockey)

 

“If you don’t decide your own future, someone else will do it for you”

 

-ania- : :
sty 17 2005 PODROZE / JOURNEYS
Komentarze: 2

 

Wrocilam, wrocilam, wrocilam…. Ah… spedzilam czas fantastycznie a teraz czuje sie doenergetyzowana I pelna nowych planow. Semestr zacznie sie za dwa tygodnie, mam takze troche czasu na odpoczynek i zajmowanie sie rzeczami, ktore mnie interesuja. W Hong Kongu jest zimno. Jestem troche przeziebiona, nie mamy ogrzewania a w pokojach jest moze jakies 10-15C. Mam na sobie trzy swetry, siedze pod kocem i pije miodowo-imbirowa herbate przywieziona z Korei.

 

A podroz byla taka:

 

1. Pierwszy kontakt z Ameryka na lotnisku w Chicago – co trzecia osoba jadla hamburgera, co trzecia osoba wygladala na wiecej jak 110kg, ludzie byli nieformalnie ubrani I generalnie taka fajna, luzna I mila atmosfera. Wszyscy byli bardzo mili.

 

2. W Kentucky – zobaczylam jak zyja ludzie w Ameryce I co jedza na sniadanie, jezdzilam po prawdziwej amerykanskiej autostradzie posrod tych wszystkich ogromny samochodow I po raz pierwszy zobaczylam samochod z automatyczna skrzynia biegow. Potem przejechalam przez Wersal I zobaczylam tamtejszy zamek!!! Hehe, kto by pomyslal… No I przywitalam tam Nowy Rok I pobawilam sie troche tymi wszystimi robiaczami halasu.

No I w Louisville bylam jeszcze w Art Speed Museum (obrazy ponizej)

 

---

I’m back, back, back. Oh… the journey was fantastic and now I feel so energized and full of new plans. The semester will start in two weeks so I have some time just to do things I like. It’s cold in Hong Kong. There is no heating in the rooms so inside it’s maybe 10-15C . I have a cold and I’m wearing 3 sweaters, sitting under blankets and drinking honey-ginger tea brought from Korea.

 

And the journey was like that:

1. First contact with America at the airport in Chicago – every third person eating a hamburger, many very fat people (maybe over 110kg) and those whom I’ve seen were usually informally dressed.  And generally the atmosphere was very relaxed and informal. It was great, everyone was very nice.

 

2. In Kentucky – I saw how usually people live in the States and what do they eat for breakfast. I was on a real American highway among all of those big cars and for the first time I saw a car with automatic gear. I also passed through Versaille and saw a castle there!!! :) who would think about that!

I started the New Year there and had fun with all of the sound-makers.

In Louisville I also went to Speed Art Museum

 

 

 

Alice Neel ‘ Priscilla Johnson’ 1966

 

 

Constantin Brancusi ‘ Mademoiselle Pogany’ 1913

 

 

 

3. W Chicago : Instytut Sztuki I nowe odkrycia / In Chicago: Art Institute and new discoveries.

 

 

Leon Golub

Aktywista wolnosci kulturalnych I obywatelskich. Glownie zajmuje sie kwestiami dotyczacymi Centralnej Ameryki.

 

Cultural and civil rights activist being especially involved in issues regarding Central America.

 

‘Interrogation II’ 1981

 

Anri Sala

Artysta medialny i fotograf / Media artist and photographer.

 

“to co jest nadal  interesujace aby sie w to zaangazowac I poswiecic jest dzwiek. Dzwiek jest o jeden krok od jezyka […] ale jak tylko jestes na ulicy, wiekszosc dzwiekow jest nieposkromiona, sa w stanie stawania sie. Sa czescia jezyka, ktory nie jest jeszcze kontrolowany. I to jest dlaczego interesuje sie dzwiekiem; on jest jak niekompletna muzyka”. Sala, wolne tlumaczenie

 

To co on tutaj zrobil to pokazal zaleznosc pomiedzy muzyka a filmem. Sfilmowal grupe ludzi nagrywajaca koncert rockowy I wykonujacych gesty do tej muzyki, a potem pozbawil koncert dzwieku I podlozyl inna sciezke dzwiekowa – soundtrack to filmu, ktory jest o wiele wolniejszy a dzwieki sa bardzo niskie. Powietrze wydaje sie wtedy poruszac I jest tam jeszcze maly, balonowy piesek ktory unosi sie w powietrzu obok postaci. Ah… w kazdym razie warto zobaczyc

 

 

 “Now I See”, 2004    9-minutowy film/ 9-minute film

 

 

“ what is still interesting to engage with and to pursue is sound. Sound is one step away from language […] but once you are in the street, most sounds are untamed, they are in the act of becoming. They are part of a language that is not yet controlled. And that is why I’m interested in sound; it’s like an incomplete music” Sala

 

This what he did here was to show relationship between music and film. First, he filmed a group of people recording a rock concert and making gestures to this music. After that he took the sound away and replaced it with much slower and lower in tones soundtrack. The air seemed to move then and in addition a small dog-like balloon was floating in the air near the people. Oh… anyway, it’s worth seeing.

 

 

4. Chicago, Muzeum Sztuki Wspolczesnej / Chicago, Museum of Contemporary Art

 

Okrylam Kai Althoffa (jego wystawa Kai Kein Respect) – artysta z Kolonii, muzyk (jego zespol ‘Workshop’):

 

“wiele z jego prac bada zarowno przyjemnosci jak I niebezpieczenstwa przynaleznosci do grupy, bez wzgledu czy na poziomie rodziny, grupy rowiesnikow, instytucji spolecznych czy narodu. W ten sposob sztuka Althoffa odkrywa fundamentalne pytania tozsamosci I przynaleznosci, spolecznosci I wiary”

 

 ---

 

I discovered Kai Althoff (exhibition Kai Kein Respekt) – artist from Cologne and a musician (his band “Workshop”)

 

‘many of his works investigate both the pleasures and dangers of belonging to a group, whether at the level of family, peer group, social institution or nation. In this way Althoff’s art explores fundamental questions of identity and belonging, community and belief'

 

Althoff, ‘He wants to see it all/Chce zobaczyc to wszystko’ 2002

 

 

 

Althoff ‘The flesh of his bones/ Mieso jego kosci’ 2002 left/z lewej

Althoff “Growing up, Fabio” 1992  right

 

" Growing up, Fabio" (Dorastajac, Fabio) To ma byc seria ilustracji to bajki dla dzieci. Opowiada ona o chlopcu, Fabio, ktory odkrywa swoje homoseksualne sklonnosci. Tutaj jest nadzieja, ze pewnego dnia takie ksiazki beda uwazane za cos naturalnego, a homoseksualizm bedzie traktowany jako normalny stan rzeczy.

 

" Growing up, Fabio" This is to be an illustration for a story for children. It talks about a boy, Fabio, who is discovering and coming to terms with his homosexuality. Here is hope, that one day books like that will be treated as something natural, and homosexuality will be treated as something normal.

 

5. Potem bylam w Korei Poludniowej. Zatrzymalam sie w Seoul Guesthouse. Drzwi – okno mojego pokoju to pierwsze z prawej /  Later I went to South Korea. I stayed in Seoul Guesthouse, The door-window of my room was the first from the right.

 

 

 

Zobaczylam krolewski palace

Gyeongbokgung: Ale teraz, zima – padajacy snieg I zamarznieta woda w oczkach dodala wszystkiemu uroku.

 

I saw Royal Palaces.

Gyeongbokgung. Now during winter when it’s snowing and water in the ponds is frozen, everything has a mysterious atmosphere.

 

 

 

(downloaded from www.traveladventures.org)

 

 

Changdeokgung Palace

 

 

 

www.ocp.go.kr

 

Nauczylam sie troche o burzliwej historii kraju I o okupacji japonskiej. Poniewaz czytalam wczesniej o tym konfucjanizmie I roli kobiet chcialam zobaczyc jak to wszystko tam wyglada. Wnioski? Prawie kazda kobieta (nawet nastolatki), ktora spotkalam na ulicy czy gdziekolwiek indziej, nosila buty na szpilkach I byla ubrana bardzo ‘kobieco’ (spudnice, garsonki…) To chyba o czyms swiadczy.

 

Zjadlam czekolade z duza dawka chili, wypilam ryzowa whisky I zjadlam gimchi (wazywa marynowana w sosie czosnkowo-chili), zupe z wodorostow I prazone kasztany.

 

----

 

I learnt a lot about the history of the country and especially about the Japanese occupation. Because I’ve been reading about Confucianism before and the role of women in Korea, I wanted to see how it looks like in reality. Conclusions? Almost every woman I’ve seen was wearing high-heel shoes or very feminine clothes. It means something, I think.

 

I ate chocolate with chili, drunk rice whisky and ate gimchi (vegetable pickled in chili-garlic sauce), seaweed soup and roasted chestnuts. 

 

 

Bylam tez w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Bylo tam duzo malarstwa zwiazanego z wojnami I rebeliami, ktore przetoczyly sie przez region w ostatnim wielu. Sa bardzo uniwersalne I w wielu przypadkach mozna je tez odniesc do historii europejskiej.

 

 

I also visited Museum of Contemporary Art. There were many paintings linked to wars and rebels that happened in the country during the last century. They are very universal and in many cases also resemble some issues from European history.

 

“Korean Modern History” Shin, Hak-Chul 1996

 

Jedno z najbardziej niesamowitych zobrazowan historii jakie kiedykolwiek widzialam.

 

One of the most amazing illustrations of history I have ever seen.

 

 

“Huangjii 330” Hwang Jai-hyoung 1981

 

“Untitled” Kim Myung-sook 1987 Pain, genocide, loneliness

Bol, ludobojstwo, samotnosc.

 

 

Byla tam tez wystawa niezwykle poruszajacych obrazow Shin Soon Nam, ktory doswiadczyl deportacji koreanskich ludzi w czasie Stalina (w latach ’30 okolo 170 000 ludzi bylo deportowanych na Syberie albo w glab ZSRR) Mowi o swojej misji uswiadamiania ludziom co sie stalo I ile cierpienia te wydarzenia ze soba niosly.

 

Bylo tam jeszcze kilka innych interesujacych prac. Trafilam tez na wystawe “Mlodzi Artysci z Chin, Japonii I Korei” I to byl chyba najwspanialszy punkt w muzeach w czasie calej mojej podrozy. Instalacje I filmy byly fenomenalne

 

Cheon, Seongmyoung “Asking the road” (Pytajac sie o droge) 2004  -  wyswietlony ksiezyc z projektora I bialy namiot-tunel w ktorym pewna kukla (tez wyswietlana, wygladajaca jak lunatyk) chodzi od jednego konca do drugiego powtarzajac jakac mantre (brzmiala jakby z rytualu wudu)

 

Jo, Seub “When the day will come” (Kiedy nadejdzie dzien) 2004 – film. Najpierw prezentowana jest grupka ludzi przed pomnikiem przypominajacym zolnierzy ruszajacych do walki (z boku ukratkiem, jeden zolniez z gupy prawdziwych ludzi zajada hamburgera z McDonalda) nagle muzyka zaczyna grac glosniej I jedna z kobiet zaczyna plakac I calowac rece zolnierzy (tak jakby zegnala ich przed ich wyruszeniem na wojne) – zolniez nadal je hamburgera. Na koniec wszyscy odchodza smiejac sie.

A potem jest wojna (przypuszczalnie Polnocna I Poludniowa Korea). Duzo krwi I strzelania. Zolnierz z Polnocnej Korei zostaje postrzelony w penisa, kobieta z czerwonego krzyza z Korei Poludniowej leczy go namietnie ustami.

Potem ta kobieta jest postrzelona w piers, teraz zolnierz leczy ja ustami.

Tak zaczyna sie romans a na koncu I tak wszyscy sa martwi.

I wracamy do pomnika. Tam kobieta znowu placze a zolnierz zajada hamburgera.

Fenomenalne!

 

----------------------------------------

 

There was also a very moving exhibition of Shin Soon Nam’s paintings. He experienced deportation of Korean people during Stalin (in 30s around 170 000 people where deported to Siberia or somewhere to the USSR), He talks about his mission of reminding people what happened and how much suffering those times brought.

 

There were few more interesting works. I was lucky to be in the museum at the time of the exhibition “Young Artists from China, Japan and Korea”. And it was probably the most interesting thing in museums during my journey. Installations and films were phenomenal.

 

Cheon, Seongmyoung “Asking the road” 2004 – there was a moon projected on a wall and a white tent-tunnel in which a kind of small doll (also projected) was walking from one side to another repeating a kind of mantra which sounded like one from voodoo rituals.

 

Jo, Seub “When the day will come” 2004 – a film. First there was a group of people next to a monument resembling an army rushing to fight (on side, one of those in the group – a soldier – is eating a hamburger from McDonald’s. He tries to hide it so others won't see). At some point the music gets louder, one of the women starts crying and kissing hand of the soldiers-monuments (like if  saying goodbye before they left to the war) – the soldier from the group is still eating the hamburger. At the end everyone leaves laughing.

Now there is a battlefield (supposedly during a war between South and North Koreas): lots of blood and shooting. A soldier from North Korea gets shot in his penis; a woman from South Korean Red Cross passionately cures him with her mouth.

Later this woman is shot in her breast, now the soldier is curing her with his mouth.

It seems to be the beginning of an affair, but anyway at the end everyone is shot dead.

And now back at the monument. The woman is still crying and the soldier eating a hamburger.

Phenomenal!

 

-ania- : :