Archiwum 02 września 2004


wrz 02 2004 Karuzela / Merry-go-round
Komentarze: 2

Od czasu rozpoczecia zajec wychodze z pokoju wczesniej rano, wracam gdy robi sie ciemno tj. po 19. Zmrok zapada tutaj wczesniej z powodu wysokich gor na zachodzie.

Wschod natomiast musi byc przepiekny, bo zaraz nad zatoka. Jakiegos dnia postaram sie wstac.

 

Wyklady, bieganie za ksiazkami, odkrywanie mozliwosci biblioteki, zalatwianie formalnosci… Biurko wypchane ulotkami klubow, e-skrzynka ponad 40 mailami akademickimi, notatnik rzeczami do zrobienia.

 

Z Samanta dogaduje sie swietnie I mysle, ze bedzie nam sie fajnie mieszkalo przez najblizszy rok. Jest podekscytowana, ze moze podszkolic swoj angielski, ja ucze sie podstawowych fraz kantonskich.

Fajnie mi sie wraca do pokoju wiedzac, ze ona tam bedzie. Lepiej mi sie czyta, gdy rozmawia z boku z kolezankami – I tak nic nie rozumiem I to mnie nie rozprasza, przeciwnie dziala to relaksujaco. Spie spokojniej wiedzac, ze ktos jest w pokoju.

 

Wczoraj pierwsza lekcja mandarynskiego. Pracuje nad intonacja. Slowo ‘ma’ moze oznaczac albo matka albo… kon lub sekutnica, w zaleznosci od sposobu wymowy. Kiepsko byloby to pomieszac.

Nauczycielka ma piekna azjatycka urode I wymaga dzwieki z gracja. Az przyjemnie sie jej slucha.

 

Na calym uniwersytecie nie ma duzo osob z wymiany – okolo 100. Jestesmy tutaj traktowani z szacunkiem i zainteresowaniem, zwracamy na siebie uwage. Lubie czuc sie wazna i szanowana.

 

Mleko chinskie inaczej smakuje, ale jest dobre..

 

Coraz lepiej je mi sie paleczkami. Zdecydowalam zrezygnowac z widelca na rok.

 

Jedzenie chinskie jest takie sobie: duzo ryzu I makaronu jak z zupek chinskich. Mieso oblozone zoltym tluszczem – wczoraj kurczak, dzisiaj wolowina. Odkrajam to obrzydlistwo. Jak tak dalej pojdzie przejde na tymczasowy wegetarianizm.

 

Czuje sie jak na karuzeli.

 

------------------------------

 

 

Since the start of the lectures I’m leaving the room in the morning and coming back when it’s getting dark, around 7pm. Sun sets early because of the high mountains in the west. The sunrise has to be beautiful because of the bay in the east. One day I’ll try to get up to see it.

 

It’s getting easier  to eat with chopsticks. I’ve decided to resign from a fork while being here.

 

Chinese milk tastes in a different way, but is good.

 

There are not many exchange students at the university – around 100. We are treated here with respect and interest, we attract attention. I like feeling important and respected.

 

Yesterday the first Mandarin lesson. I’m working on intonation. The word ‘ma’ may mean mother or…a horse or a scold. It depends on the intonation. It wouldn’t be nice to mix them.

The teacher is a classical Asian beauty and is pronouncing words with grace. Listening to her is a pleasure.

 

I get along with Samantha. It will be nice to live together during the coming year. She is exited about having the opportunity to improve her English. I’m learning basics of Cantonese.

It’s great to come back to the room knowing that she’ll be there. It’s better to read when she’s chatting nearby with a friend – very relaxing to listen to a language that I do not understand. Instead of distracting, it relaxes a lot. I sleep calmer knowing that there is someone in the room.

 

Lectures, running after textbooks, discovering the possibilities in the library, dealing with formalities…The desk full of clubs' leaflets, the notebook of things that have to be done, the mailbox filled with over 40 academic emails.

  

Chinese food is so so – a lot of rice and noodles. Meat covered with yellow fat – yesterday chicken, today beef. I’m cutting off this terrifying parts and thinking about switching to temporary vegetarianism.

 

I feel like on a merry-go-round.

 

 

-ania- : :