wrz 06 2004

Port


Komentarze: 3

Pomiedzy Centrum HK, a jego obrzezami jest niesamowita przepasc. W Pak Tak stragany uliczne, male sklepiki i markety rybne. Centrum natomiast to drapacze chmur, kolorowe neony, jeden prestizowy dom mody obok drugiego, co drugi sklep to Rolex albo jubiler z diamientami. A na ulicach wysokiej klasy Mercedesy, BMW i Hondy, pomiedzy nimi czerwone taryfy-Toyoty.

 

Ale to co jest najbardziej niesamowite to atmosfera, ktora nie jest zepsuta przez przepych i pieniadze. Zaraz obok domow handlowych male straganiki, kolo luksusowych restauracji, chinskie odpowiedniki McDonaldow. Gdzies pomiedzy jedna limuzyna a druga taksowkarz wychodzi z samochodu i zaczyna sie klocic z kierowca autobusu.

 

Hong Kong podzielony jest na kilka czesci. Centrum administracyjne i finansowe to Wyspa Hong Kong, a jej glowna czesc to tzw. Central. Juz na kontynencie lezy Kowloon, stal sie kolonia brytyjska troche pozniej niz wyspa, jest to glownie centrum handlowe, potem sa Nowe Terytoria, na ktorych leza glownie osiedla mieszkalne i male wioski. Do HK zalicza sie rowniez szereg wysepek porozrzycanych dookola.

 

Ja mieszkam w Kowloon, ale juz niedaleko Nowych Terytoriow, przy Clear Water Bay (Zatoce Przejrzystej Wody). Tutaj znajduja sie najpiekniejsze plaze w calym HK. Przy uniwersytecie mamy wycinek plazy na ktora mozna sie tylko popatrzec. Jest ona odgrodzona plotkiem, przed ktorym sa poustawiane drewniane, okragle stoly i lawki – miejsce wieczornych spotakan towarzyskich.

 

Przez Central wloczylismy sie z Patrickiem i Aleksandrem (mieszka w Paryzu, studiuje w Bordeaux, jest pol Ukraincem, spedzil w Kijowie prawie polowe zycia) ogladajac drapacze chmur (jeden z nich zaprojektowany przez tworce piramid przed Luwrem), park Tai Chi, ogrod roslin (lotosy, egipskie rosliny papierowe, lilie) i ptakow tropikalnych. Pod koniec dnia przejazczka promem do Kowloon (podobno najtanszy prom na swiecie, przejazd na gornym pokladzie to rownowartosc zlotowki).

 

Punkt dnia – lody z zielonej herbaty w napoju z czerwonej fasolki. Napoj smakuje jak orzeszki ziemne w mleku sojowym. Cos fantastycznego.

 

Zajecia nabieraja tempa, juz niedlugu pierwsze testy i terminy oddania pierwszych prac. Powoli 24-godzinny dzien nie wystarcza.

 

---

Tu cię kocham.
Z ciemnych sosen wyplątuje się wiatr.
Fosforyzuje księżyc na błędnych wodach.
Dni jednakowe idą prześcigając się.

 

Mgła się rozwija w tańczące figury.
Srebrna mewa opada o zmierzchu.
Czasami jakiś żagiel. Wysokie, wysokie gwiazdy.

 

Lub czarne światło łodzi.
Samotne.
Czasami wstaję o świcie i nawet moja dusza jest wilgotna.
Szumi, ciągle szumi morze dalekie.
To jest właśnie port.
Tu cię kocham.

 

Tu cię kocham i nadaremnie zasłania cię horyzont.
Kocham cię nawet między tymi oziębłymi rzeczami.
Czasami wymykają się moje pocałunki na tych ciężkich łodziach,
które płyną po morzu, tam, dokąd nie przybywają.

 

Już widzę, że jestem zapomniany jak te stare kotwice.
Smutniejsze są mola, kiedy wieczór przybija.
Męczy się moje życie spragnione daremnie.
Kocham to, czego nie mam. Ty jesteś tak odległy.
Moja niechęć wzmaga się z ospałymi zmierzchami.
Ale noc przychodzi i zaczyna śpiewać mi.

 

Księżyc nakręca swoją maszynę snów.
Patrzą na mnie twoimi oczyma największe gwiazdy.
I tak jak cię kocham, sosny na wietrze
chcą wyśpiewać twoje imię swoimi drucianymi liśćmi.

 

Pablo Neruda

 

 -----------------------

 

There is a big difference between the center of HK and its suburbs. In Pak Tak – street stalls, small shops and fish markets, in the center – skyscrapers, colorful neon, one prestigious fashion house next to another, every second shop is Rolex or jewelers with diamonds, in the streets high class Mercedes, BMW and Hondas, between them red cabs.

 

But what is the most amazing here is the atmosphere, which isn’t spoiled by the luxury. Just next to the branded warehouses – small stalls, near expensive restaurants Chinese equivalents to Mc Donald’s. Somewhere among the limousines, a taxi driver gets out from the car and starts arguing with a bus driver.

 

Hong Kong is divided into few regions. The administrative and financial center is Hong Kong Island, with the main part co-called Central. Kowloon is on the continent, it was annexed to the British Colony a bit later than the island, it’s mainly a shopping area. Further New Territories, which are occupied mainly by housing sites and small villages. Around HK there are numbers of small islands, which are also under the administration of the city.

 

I live on the outskirts of Kowloon, not far away from the New Territories, near Clear Water Bay. Here are the most beautiful beaches in HK. At the university we have only a small piece of a beach, which sadly we can only look at. It’s surrounded by a small fence. There are few round, wooden tables and benches – place for students’ evening meetings.

 

We were wondering through the Central with Patrick and Aleksandre (He lives in Paris, studies in Bordeaux, is half Ukrainian – spent almost half of his life in Kiev) watching skyscrapers (one of them designed by the author of the Pyramids near Louver), Tai Chi park, plant garden (lotuses, Egyptian Paper Plants, lilies) and tropical birds. At the end of the day we’ve taken a ferry to Kowloon (from this what I know it’s the cheapest ferry in the world, ticket to the upper deck costs equivalent to less than 30 US pence)

 

The main attraction of the day – green tea ice creams with red bean drink. The drink tastes like peanuts in Soya milk. Fantastic.

 

There is more and more work to do at the university. Soon the first tests and deadlines for written works. Gradually 24 hour day stops to be enough.

 

---

 

Here I love you.
In the dark pines the wind disentangles itself.
The moon glows like phosphorous on the vagrant waters.
Days, all one kind, go chasing each other.

The snow unfurls in dancing figures.
A silver gull slips down from the west.
Sometimes a sail.  High, high stars.

Oh the black cross of a ship.
Alone.
Sometimes I get up early and even my soul is wet.
Far away the sea sounds and resounds.
This is a port.
Here I love you.

Here I love you and the horizon hides you in vain.
I love you still among these cold things.
Sometimes my kisses go on those heavy vessels
that cross the sea towards no arrival.
I see myself forgotten like those old anchors.
The piers sadden when the afternoon moors there.
My life grows tired, hungry to no purpose.
I love what I do not have.  You are so far.
My loathing wrestles with the slow twilights.
But night comes and starts to sing to me.

The moon turns its clockwork dream.
The biggest stars look at me with your eyes.
And as I love you, the pines in the wind
want to sing your name with their leaves of wire.

 

Pablo Neruda

-ania- : :
08 września 2004, 23:53
Cześć Aniu, Wróciliśmy już, przeczytałem wszystko i powiem: \" no \" Pozdrawiam
08 września 2004, 13:42
Nie ma chyba takiej granicy. Ale na pewno sa momenty, porozrzucane czarne dziury, w ktore wpadamy. Niektorzy wychodza z nich szybko, inni dluzej, a jakas czesc nas zostaje juz w nich na zawsze. Dlaczego w nie wpadamy? Bo to co nas otacza powtarza sie tak czesto, ze traci jakakolwiek swiezosc, szarzeje? Bo chcemy miec inna codziennosc niz mamy, a ta przy tej wyimaginowanej wyglada jak papier toaletowy? Nie wiem...
Mareczek/Supreme
06 września 2004, 13:52
Czy zastanawiałaś się nad tym, gdzie jest ta granica, poza ktora swiat przestaje nas zadzwiać, przestaje nas interesować? Myślisz, ze w ogole taka istnieje?

Dodaj komentarz